Leżała pokornie, płodząc dzieci
Bóg nie dopuścił jej bliżej siebie
Rodzina to większe poświęcenie
Bóg nie dopuścił jej bliżej siebie
Rodzina to większe poświęcenie
Płakała, gdy zabijała w dzieciństwie kury i siebie
Wyręczając przerażoną siostrę
Opuszczały głowy bez słowa skargi
Z jednego była dumna, którego stworzyła
Tadzia - taki mądry, a chciał do mechanika
Ocaliła go przed jego losem, wynosząc przed ołtarze
Szkoda, że nie był z niej
Karmiła mnie resztkami
Nie mogły się zmarnować
Skisły ser to tylko ser, pleśń to tylko grzyb
Tłukła mnie po głowie pustymi frazesami i swą historią
Wypełniona widokiem mózgu przodka
Rozbryzgującego się na ścianie
Tresowała mnie w swojej wierze
Czysta, niewinna, Jezusek
Z którego się śmiali
Tuczyła mnie zasadami pokory, uległości i doskonałości
Modlitwami swoimi i moimi
A ja nie rosłam
Raz tylko nieudolnie garbowała moją skórę pięściami
Stworzona przez świat poczuła swą słabość
Cokolwiek robiła, robiła najdoskonalej
Cokolwiek robiła, robiła najdoskonalej
Trafiło jej się krnąbrne zwierzę
Ale każdego kurczaka można zmielić
Lub inaczej spreparować
Ale każdego kurczaka można zmielić
Lub inaczej spreparować
Szkoda, że nie miała się z czego spowiadać
Sama zamknęłam na klucz i usiadłam posłusznie
Nie wiedziałam, że to już czas na wypychanie
Przyniosłam narzędzia
Nie wiedziałam, że to już czas na wypychanie
Przyniosłam narzędzia
Zapomniała mnie przedtem dobić lub ogłuszyć
Karma psia z łyżki zanurzonej w puszce, JEDZ
Przerażony baranku boży
WARIATKA.
Słowo cicho ścięło powietrze
Mąż trafił celnie
Jak to, Tatuś...
Otworzyła bez słowa, wybiegłam
Szarpana milczeniem i wymiotami
Osobno płakały nasze dusze
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz