Co rano stawiam swój ciężar na drewnianych piętach
To nie te białe chodaczki z dzieciństwa
Starość mnie goni
Nie uciekam
Ze spokojem przyjmuję kolejny pierwszy siwy włos
Kolejne trzydzieste urodziny
Kolejne umieranie
Nie śmierci się boję
Boję się podłości ostatniego procesu
Bólu narządów, braku snu, utraty myśli i słów
Rozpaczy, lęku i obrzydzenia w oczach najbliższych
Jest tak podobny do tego, co znam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz